Podstawowe informacje:
Urodzona: ok. 2007 r.
Zdrowie: odrobaczona, zaszczepiona, wykastrowana, testy FIV/FeLV ujemne
Stosunek do ludzi: pozytywny
Stosunek do dzieci: nie miała kontaktu.
Psy: nie miała kontaktu
Koty: Pozytywny
Inne: ładnie korzysta z kuwety
Poznaj historię Lisówki:
19 czerwca 2017 r.
Jak kotki radzą sobie z porodem na wolności, czyli kotka Lisówka z martwym płodem i wypadniętą prostnicą.
W piątek wieczorem otrzymaliśmy zgłoszenie, że w podpoznańskiej miejscowości Lisówki widywana jest wyraźnie cierpiąca kotka. Z relacji osoby zgłaszającej wynikało, że z odbytu wystaje jej coś czerwonego, grubego i długiego na około 5-8 cm. Pani opowiadała, że kotka siedzi skulona, chodzi niemal na szczytach łapek i wykonuje dziwne ruchy jakby miała skurcze mięśni. Wypróżniła się prawie samą wodą. Niestety wówczas zgłaszającej nie udało się do niej podejść.
Gdy tylko odczytaliśmy maila, postanowiliśmy pojechać na miejsce, aby odnaleźć tę bidulkę. Po rozmowach z mieszkańcami stało się jasne, że kotka w tym stanie chodzi już od tygodnia. Zostały nastawione klatki łapki, ale ona się nie pojawiła. Okazało się jednak, że jest w tym miejscu sporo innych kotów – w tym jedna na pewno ciężarna. Nasza kotka z wystającym odbytem się nie złapała, ale za to klatką zainteresowały się dwie inne kotki. Nie było sensu ich wypuszczać – zostaną wykastrowane, bo pewnie prędzej czy później i one byłyby kotne. Zostawiliśmy numer telefonu do pani, która mieszkała na posesji, przy której kręciła się kotka i mieliśmy nadzieję, że uda się ją szybko złapać.
W niedzielę otrzymaliśmy telefon, że udało się! Kotka została złapana! Nie miała w sobie nic a nic z dzikości. W transporterze płakała jak dziecko, jakby ją coś bolało – to nie było zwykłe miauczenie przerażonego kota. Zawieźliśmy ją do kociarni, ale gdy na miejscu zobaczyliśmy z bliska jak to wygląda – podjęliśmy decyzję, że musi jak najszybciej jechać do weterynarza.
Po wstępnych oględzinach padło podejrzenie, że jest to po prostu wypadnięcie prostnicy spowodowane np. mocnym parciem. Kotka trafiła na stół. Okazało się, że sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Prostnica wypadła, owszem, ale prawdopodobnie przez to, że zaczął się u niej poród. Możliwe, że pani, która widziała ją tydzień temu, widziała wystający martwy płód. Poród u naszej Lisówki nie poszedł sprawnie. Co więcej badanie wykazało, że kotka ma w sobie nadal 2 płody – jeden jeszcze wciąż żywy – drugi już martwy. Trzeba było ją otworzyć. Jeden maluszek był na tyle żywotny, że ostatecznie będzie dostawiony do mamy. Lisówce została usunięta macica i wykonany zabieg dzięki, dzięki któremu prostnica nie jest już na wierzchu.
Mamy nadzieję, że ta historia będzie miała szczęśliwy finał. Mogła się jednak skończyć inaczej. Mogła wdać się martwica. Dodatkowo kotka chodziła z martwym płodem w środku. Co najmniej od tygodnia, jeśli nie dłużej, żyła w strasznym bólu i cierpieniu. Nie każdy poród dla kotki żyjącej na wolności kończy się szczęśliwie – tutaj jest idealny przykład. Całe szczęście, że otrzymała pomoc i że ktoś ją do nas ostatecznie zgłosił. Ciekawi jesteśmy ilu ludzi ją widziało w tym stanie i nie zrobiło absolutnie nic, aby jej pomóc, bo przecież „kot sobie poradzi”.
Pamiętajcie o kastracji. Kotka nie musi się okocić. Małe kotki są urocze, ale nie wszystkie zaznają szczęśliwego życia na wolności – zwykły koci katar może się dla nich skończyć tragicznie – tak jak w przypadku naszych maluchów z Kiekrza. Jednemu z nich trzeba było usunąć oczko. Nie raz znajdowaliśmy martwe kociaki w różnych miejscach: w piwnicy, w budkach kocich, a nawet na prywatnych posesjach na działkach. Koty na wolności same sobie wcale tak dobrze nie radzą. Jeśli widzicie, że jakiś kot/zwierzę potrzebuje pomocy – reagujcie. Macie na swoim terenie bezdomne, niewykastrowane koty – zgłoście to. Fundacje starają się pomóc jak tylko są w stanie. Mogą udostępnić klatki łapki, miejsce dla zwierzaka na czas rekonwalescencji, kierują do odpowiedniego weterynarza, u którego można wykonać kastrację w ramach miejskiego programu bez ponoszenia kosztów. Kastrujcie swoje koty i te „niczyje” w swojej okolicy.
Bardzo prosimy o wsparcie finansowe dla Lisówki i jej maluszka. Wiemy już, że operacja i hospitalizacja kotki będą nas kosztować 796 zł. Nie wiemy jakie jeszcze koszty nas czekają – leki, kontrole, opieka. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę – bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie działać.
3 lipca 2017 r.
Kochani, Lisówka i jej maluch czują się coraz lepiej. Dzieciak rośnie w siły i wzorowo przybiera na wadze. Lisówka nadal jest słaba, ma niedobory, ale dzielnie pełni rolę mamy! Mamy nadzieję, że wszystko zmierza ku lepszemu. Wszystko oprócz naszego stanu konta.:( Leczenie rodzinki, operacja Lisówki, pochłonęła spore środki. Prosimy o wsparcie dla nich, i dla nas, abyśmy mogły przyjmować kolejne takie stwory w potrzebie.
10 września 2017 r.
16 października 2017 r.
Czy dramat Lisówki kiedyś się skończy? Czy kotka w końcu będzie szczęśliwa i zazna spokoju?
Krótko przypominamy historię Lisówki:
– czerwiec tego roku, zgłoszenie o kotce z wypadniętym odbytem, kotka złapana, przewieziona do kliniki w Poznaniu. Na miejscu okazuje się, że u kotki już jakiś czas wcześniej prawdopodobnie zaczął się poród, być może od zbyt mocnego parcia wypadła prostnica. Kotka trafia na stół operacyjny – w brzuchu jeden martwy, rozkładający się płód oraz drugi kociak – żywy. Operacja cesarskiego cięcia oraz wszycia odbytnicy. Mama i kociak czują się dobrze, dostają wypis ze szpitala. Po kilku dniach przyszło osłabienie Lisówki, była osowiała, brak apetytu. Wizyta u lekarza, kiepskie wyniki badania krwi, niski poziom czerwonych krwinek, kroplówki dwa dni z rzędu, do tego usg wykazało nieprawidłowe działanie jelit i zmiany. Po kroplówkach i lekach Lisówka poczuła się lepiej.
– lipiec i sierpień – problemy z wypróżnianiem, bolesności brzucha – dalsze badania – powiększona wątroba i trzustka, jelita nieprawidłowo zbudowane. Kicia jest na lekach i karmie specjalistycznej. Już wszystko dobrze,kotka unormowana, apetyt jest, aktywna jest, leki przyjmuje, humor dopisuje.
Aż tu w połowie września atak – kotka drży, ślini się, po kilku sekundach przeszło, spokój. Ataki jednak wróciły, tydzień temu, w piątek wieczorem miała je dwa razy po kilka sekund – kręcenie się w kółko, skurcze, drgawki, ślinotok. Dostała lek na wyciszenie, została umówiona wizyta u neurologa na wtorek.
Sobota godzina 22 telefon opiekunki Lisówki do wolontariuszki ” Lisówka ma kolejny atak, tym razem bardzo silny i trwa już kilka minut. Rzuca się w klatce i ma ślinotok, buczy”. Taksówka zawołana, szybki transport do kliniki. Podejrzenie padaczki. Kicia została w szpitalu na obserwacji. W badaniu krwi podwyższone tylko leukocyty – jakiś stan zapalny, wdrożono antybiotyk oraz leki wyciszające. W szpitalu kotka nie miała ataków. W poniedziałek odbyła się konsultacja neurologiczna, badanie wykazało deficyt nerwów w głowie Lisówki. Nie wiemy jednak czy już z tym do nas przyszła, czy braki powstały w wyniku przebytych ataków. Zalecenia – leki przeciw padaczkowe oraz rezonans magnetyczny. Wysłano również próbkę krwi na badania w kierunku toksoplazmozy, czasem jakieś wirusy mogą być przyczyną takich ataków. Kotka po 4 dniach opuściła szpital, czuje się dobrze, jest aktywna, apetyt dopisuje, przyjmuje leki dwa razy dziennie. Czeka nas jednak wyprawa do Wrocławia na rezonans. Czekamy też na wyniki badań krwi.
Myślałyśmy, że po tym co ją spotkało w czerwcu, martwy płód, operacja, osłabienie, zapalenie trzustki i wątroby, już nic złego się nie stanie, że już będzie dobrze, wątroba i trzustka się poprawiały, koteczka czuła się bardzo dobrze. A tu nagle spadła na nią jeszcze padaczka. Ile złych rzeczy może przytrafić się jednemu kitkowi, ile chorób może w sobie mieć, ile może znieść?
Jesteśmy załamane, bardzo martwimy się o Lisówkę. Bardzo chemy, żeby było dobrze.
Kotka od czerwca przebywa w piwniczce wolontariuszki, ma tam sucho i ciepło, jednak to nie jest dom, to piwniczka. Szukamy dla Lisówki chociaż domu tymczasowego, żeby mogła zaznać przyjemności wylegiwania się na kanapie lub na dywaniku, żeby mogła patrzeć przez okno na ptaszki i chmury, żeby mogła przytulić się do człowieka, który powie jej „wszystko będzie dobrze, nie martw się, możesz tu zostać dopóki nie znajdziesz swojego właściwego, kochającego domku, będzie ci tu dobrze, wracaj do zdrowia”
Czy znajdzie się ktoś taki? Ktoś z Was lub Waszej rodziny, znajomych może dać dom tymczasowy Lisówce? Prosimy.
Prosimy też o wsparcie finansowe na diagnostykę i leczenie Lisówki. Pobyt w szpitalu, badania specjalistyczne, czekający nas rezonans magnetyczny, który kosztuje kilkaset złotych, specjalna karma, leki, wizyty kontrolne. To ogromne sumy, które musimy zapłacić .
5 stycznia 2019 r.
Niestety, naszej Lisówce nie zdecydowano się wykonać kolejnej, zaplanowanej wcześniej, operacji usunięcia części nowotworu spod pachy. Okazało się podczas badania, że kotka ma przerzuty do płatów przedsercowych i nie ma sensu jej znowu ciąć. Niewiele da się już zrobić poza ofiarowaniem jej miłości na ostatnie miesiące życia. Jej opiekunka Ania opiekuje się nią z oddaniem i czułością. Mamy nadzieję, że choroba będzie wolno postępować, a kotka jeszcze będzie cieszyć się życiem. Trzymajcie kciuki, przesyłajcie ciepłe myśli.
17 lutego 2019 r.
Jak wiecie, Lisówka walczy z nowotworem. Ale to nierówna walka. Choroba nie daje jej szans. Walczymy więc tylko o czas, o godność, o komfort życia…
Na ostatniej wizycie lekarz zdiagnozował kolejne przerzuty. Pozostaje nam czekać… Gdy Lisówka zacznie mieć problemy z jedzeniem, będzie chudła, będzie się chowała, pojawią się problemy z oddychaniem – trzeba będzie podjąć decyzję o tym by pomóc jej godnie odejść.
Poślijcie Lisówce garść ciepłych myśli i dobrej energii. To wspaniała kotka, która tak wiele w życiu przeszła, a my nie możemy już nic dla niej zrobić, poza ofiarowaniem jej miłości i czułości…
26 marca 2019 r.
To ostatnie tygodnie życia Lisówki. Jest coraz gorzej…
Nowotwór sieje spustoszenie w jej organizmie, epilepsja dokłada swoje. Kotka coraz częściej chowa się pod łóżkiem na wiele godzin, lub chodzi w kółko niespokojna. Guzki nowotworowe pod pachą sa coraz większe, nowy pojawił się na brzusiu. Mocno wylizuje sobie boki i wygryza sierść, miewa zwidy. Lekarz zwiększył dawkę Luminalu i czekamy… Póki jest apetyt, póki są jeszcze chwile szczęścia jak widoczne na zdjęciach opalanie na tarasie – cieszymy się jej każdym dniem.
Prosimy o ciepłe myśli i dobrą energię dla tej wspaniałej kotki u końca jej podróży na Ziemi.
13 listopada 2019 r.
Nasza Lisówka miewa się dobrze, jak twierdzi jej lekarz”dobrze choruje”. Ma nadal napady epilepsji, przez co czasem trzeba zwiększać dawkę leku, ale ogólnie czuję się dobrze. Co nas bardzo cieszy.
30 grudnia 2019 r.
W piątek odeszła od nas Lisówka… Przegrała długą walkę z nowotworem… Do tej pory kotka czuła się całkiem nieźle, apetyt pięknie dopisywał, łazikowała, patrzyła przez okno, patrzyła zaciekawiona jak bawią się pozostałe koty w domu. W ostatnich dniach jednak przyszło załamanie, przestała jeść, ciągle spała, wstawała tylko do kuwety, chociaż już też nie zawsze, dwa razy zrobiła pod siebie. Jednak i chodzenie było już chwiejne, raz przewróciła się przed samym legowiskiem.
Kotunia była z nami 2,5 roku i przez ten czas los jej nie oszczędzał – wypadnięta prostnica, konieczny był zabieg, martwy płód w macicy, drugi na szczęście udało się uratować i Lisówka pięknie odchowała córeczkę. Potem przyszły ataki padaczki, potem nowotwór, kolejne operacje, usunięte listwy mleczne, myślałyśmy, że będzie już dobrze. Niestety rak wlazł jeszcze głębiej, guzy na płucach, pod sercem, na brzuchu, pod paszkami. Nie można było już nic zrobić, tylko czekać i dać jej szczęście i miłość na czas, który jej pozostał. Ten czas się skończył…
W ostatniej drodze Lisówki była z nią opiekunka Ania oraz jedna z naszych wolontariuszek. Kotunia nie była sama, przeszła za Tęczowy Most trzymana z łapki i głaskana. Żegnaj kochanie! Biegaj szczęśliwa i już bez bólu po drugiej stronie tęczy. Biegaj z naszą Agatką i Kiri, które też odeszły od nas w ostatnich dniach.
Do zobaczenia w lepszym świecie!
Opiekunce Lisówki, Pani Ani pięknie dziękujemy, za dom, miłość i opiekę, najlepszą jaką tylko mogła dostać.
Państwu dziękujemy za finansowe wsparcie leczenia Lisówki.