12 listopad 2012r.
Obierki, butelki plastikowe, zużyte pampersy i sześciomiesięcznego kociaka ze złamaną żuchwą…to można znaleźć na poznańskim śmietniku.
Do jednej z naszych wolontariuszek zgłosiła się sąsiadka, która znalazła kotka na śmietniku.
Od razu widać było, że kociak jest wycieńczony, ale pierwsza myśl to to, że na pewno komuś zginął i ktoś go szuka, no bo przecież rudy z długą sierścią…!
Jednak teoria szybko legła w gruzach po wstępnych oględzinach. Kociak był brudny, z dredami na sierści, bardzo wychudzony, miał czarno w uszach, więc albo uciekł bardzo dawno, albo jego dom nie opiekował się nim należycie.
Poza tym jego żuchwa jest przesunięta nieco w prawo i czasami wypadał mu delikatnie języczek.
Weterynarz stwierdził, że to jest bardzo stare złamanie już mocno zrośnięte i jeżeli kociak radzi sobie z jedzeniem to lepiej tego nie ruszać. Obserwujemy.
Jak dzielny musi być ten kotek jeżeli udało mu się samemu przeżyć na ulicy ze złamaną żuchwą.
Po oględzinach zaczopowanych uszu lekarz stwierdził, że nigdy czegoś takiego nie widział, kociak miał je tak zapchane, że raczej niczego przez ten brud i świerzb nie słyszał.
Cypisek jest również bardzo wychudzony.
Maluch był tak wycieńczony swoją tułaczką, wizytą u weterynarza, że kiedy wrócił do domu tymczasowego zjadł, zasnął i spał tak przez cały dzień.
Cypisek jest jeszcze wymęczony i nieco zdezorientowany, ale szuka kontaktu z człowiekiem, lubi być blisko niego, być kizianym i tulonym. Powoli dochodzi do siebie i regeneruje siły.
Póki co jest odrobaczony i w trakcie leczenia uszu.
Ładnie korzysta z kuwety.
Szukamy dla niego domku, żeby już mógł poczuć się bezpieczny i kochany.
Jeżeli ktoś z Państwa zechciałby wesprzeć finansowo Cypiska będziemy bardzo wdzięczni.
30 listopad 2012r.
Trzy ostatnie tygodnie Cypiska wyglądały dosyć jednostajnie. Przez ten czas co dwa dni jeździliśmy z nim do weterynarza na czyszczenie, zakrapianie uszek oraz zastrzyki. Jego uszy były w takim stanie, że za każdym razem weterynarz wyjmował z nich kilka patyczków brudu i świerzbu. W tym czasie Cypisek przeszedł metamorfozę w domu tymczasowym. Wróciły mu siły i chęć do zabawy. Niestety Cypisek nie będzie już widział, obserwuje jedynie światło, ale nic poza tym. Dzisiaj maluszek pojechał do, najprawdopodobniej, domku stałego. Mieszka tam już jedna kotka no i teraz trzymamy kciuki, żeby kociaki się dogadały i koleżanka Muszka gościnnie przyjęła Cypiska.
WIEŚCI Z NOWEGO DOMU
03 grudzień 2012r.
„Rysiu jest boski. Radzi sobie pomimo problemów ze wzrokiem – bawi się, gania orzechy włoskie, lata za Muchą, ucieka przed Muchą, wyjada Muszce jedzenie, wdrapuje się na kanapę, zeskakuje z kanapy (i tak w kółko), wchodzi po schodach, schodzi ze schodów (też w kółko). Jest jeszcze wspanialszym kotkiem, niż sobie kiedykolwiek mogłam wyobrazić.
Mucha go obserwuje, czasem patrzy z politowaniem jak Rysiek robi kupę, a potem zakopując wykopuje ją poza kuwetę. Jednak jest chętna do zabawy – zaczepia go, potem ucieka, Ryś ją goni. I odwrotnie. Już w ogóle nie prycha na niego. Co prawda, nie śpią jeszcze razem, nie myją się nawzajem, ale myślę, że to kwestia czasu. Dzisiaj przez chwilę jadły z jednej miski jednocześnie.”
16 sierpień 2013r.
„Rysiu w rzeczywistości w ogóle nie przypomina Rysia na zdjęciach. Naprawdę wygląda i zachowuje się jak kociak, jest prześmieszny, gapowaty i łobuzowaty. Ze zdjęć można omyłkowo wywnioskować, że to dostojny poważny kot.
Upały były ciężkie – w trójkę siedzieliśmy między dwoma wentylatorami. Muszka lepiej znosiła upały niż Ryś – czasem przykrywałam go mokrym ręcznikiem i o dziwo się nie buntował, więc najwidoczniej odczuwał ulgę.
Wycieczki ustawiają się, żeby Rysia zobaczyć, bo to naprawdę niepowtarzalny i wyjątkowy kot. Jakby to moja mama ujęła – piesokot. Kolejki się ustawiają z pytaniem o to, czy nie chcemy go oddać. Ale że nic z tego – pytania padają o reproducję. Tu już też za późno, więc wszyscy (dosłownie!) oferują się jako dom wakacyjny dla Rysia. Zapał nie opada im nawet gdy mówimy, że Rysia damy na wakacje tylko i wyłącznie w zestawie – z Muszką i dzieckiem.”
11 listopad 2013r.
„Leon jest już na świecie i dogaduje się z Rysiem i Muszką tak jak widać na zdjęciach. Gdy spodziewaliśmy się dziecka, niektórzy pytali co zrobimy, bo przecież mamy już dwa koty. Żeby podkreślić absurdalność pytania, odpowiadaliśmy: „Jak to co, przecież KOTY BYŁY PIERWSZE.” 🙂 Muszka Leona się nieco obawia i przeważnie obchodzi go szerokim łukiem, szczególnie gdy płacze. Czasem podchodzi i go obwąchuje. Rysiu traktuje Leona, jakby był z nami zawsze. Cierpliwie znosi gdy Leon przypadkiem wyrwie mu kilka włosów. :-).
Jak widać, bardzo polecamy połączenie koty & dzieci. Bez względu na to, kto był pierwszy :-)”