24 lipca 2016 r.
W 2004 roku Pani Elżbieta w wieku 50 lat poddała się rutynowej operacji tarczycy, aby po kilku tygodniach usłyszeć miażdżącą diagnozę, która brzmiała jak wyrok – rak tarczycy. Przeszła przez gehennę dwóch operacji i terapii jodem radioaktywnym. Czuła się po nich jak wrak człowieka, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Rozsypała się tym bardziej, że nie mogła nawet godnie pochować zmarłej siostry, gdyż w tym samym czasie leżała w jednym z poznańskich szpitali i przyjmowała radiojod. Czarę goryczy dopełniła kolejna operacja – histerectomia, będąca następstwem rozstrojenia hormonalnego w konsekwencji choroby nowotworowej. W konsekwencji Panią Elżbietę dopadła po tym wszystkim poważna depresja, z którą walczyła przez kilka lat. Dzięki wsparciu kochającej rodziny i lekarzy, po jakimś czasie poczuła się lepiej. I wtedy jej ponury, schorowany świat rozświetliła suczka Tosia.
Odkąd Tosia zamieszkała z Panią Elżbietą, stały się niemalże nierozłączne. Rutyna codziennego życia nabrała dla Pani Elżbiety blasku i wreszcie w domu zagościło długo oczekiwane szczęście. Szczęście odnalazło się w odwiedzinach piekarni o poranku, jeździe na rowerze z Tosią w koszyku, wyprawach nad morze i w spotkaniach grupy integracyjnej „Dziarskie Babki” w Kościanie, do której należy Pani Elżbieta. Tosia stała się oczkiem w głowie Pani Elżbiety, jej sensem życia, kolejnym dzieckiem i jedynym skutecznym lekarstwem na nękające ją choroby.
Niestety zły los znów dał o sobie znać. W połowie 2015 roku Tosia przeszła pierwszą operację usunięcia narośli w okolicy nosowej. Niestety guz szybko się odnowił i trzeba było operować po raz kolejny krótko później. Tym razem wysłano próbkę do badania histopatologicznego i wynik powalił wszystkich na kolana – włóknomięsak z wysokim indeksem mitotycznym (czyli w jasnym języku – dający przerzuty). Tosia do dnia dzisiejszego przeszła w sumie pięć operacji usunięcia powracających guzów nowotworowych (z przeszczepem skóry włącznie) i została poddana chemioterapii. Sama nie jest świadoma powagi swojej choroby, a inwazyjne leczenie zniosła nad wyraz dobrze – w końcu ma zaledwie 6 lat. Polscy lekarze (lekarz prowadzący i chirurg przeprowadzający ekstrakcję guzów włącznie – Dr. Piotr Ciborowski z kliniki Veticus w Śremie oraz onkolog zwierzęcy, Dr. Wojciech Hildebrandt z kliniki Neovet we Wrocławiu) zrobili już jednak wszystko, co w ich mocy i w Polsce nie da się zrobić nic więcej.
Jest jednak wciąż nadzieja dla Tosi, ponieważ niemiecka klinika PetBioCell w Osterode (https://www.petbiocell.de/en/dogs/fibrosarcoma-dogs), oprócz niedostępnej w Polsce radioterapii, proponuje także specjalnie opracowaną terapię immunostymulującą, która daje bardzo dobre efekty w leczeniu fibrosarcomy.
Przeszkodą są jedynie pieniądze. Pani Elżbieta i jej rodzina wydali już wszystkie oszczędności na ratowanie Tosi i jej samej.
Dalsze leczenie Tosi w Niemczech oscyluje w granicach 5,000 euro. To jednocześnie strasznie dużo pieniędzy, ale też bardzo malutko, gdy pomyśli się o cenie tego psiego istnienia przez pryzmat chorego, walczącego o godne i spełnione życie człowieka.
Zbiórkę na ratowanie życia Tosi prowadzi Fundacja GŁOSEM ZWIERZĄT. Nawet najmniejszych wpłat można dokonywać na konto Fundacji: 04 2490 0005 0000 4600 8073 9177 z dopiskiem: „na leczenie Tosi”.
Przelewy zagraniczne:
IBAN: (PL przed nr konta bankowego)
BIC/SWIFT: ALBPPLPW
oraz przez Paypal na adres: fundacja@glosemzwierzat.pl
(Zdjęcie przedstawiają różne fazy choroby i etapy leczenia)