2 września 2016 r.
Kilka słów o bryczkach i powozach konnych.
Podejrzewamy, że większość z Państwa czytających naszą stronę wie doskonale o fatalnej sytuacji koni wykorzystywanych w zaprzęgach na szlakach turystycznych, gdyż media trąbią o tym na prawo i lewo. Mimo wszystko, nad Morskim Okiem nadal ustawiają się dłuuugie kolejki do bryczek. Z czego to wynika? Zakładamy, że jednak z nieświadomości więc pragniemy napisać kilka słów aby prosić Państwa o niekorzystanie z tego typu pojazdów.
Cytat ze strony natemat.pl:
„Na największej polskiej autostradzie turystycznej, czyli drodze do Morskiego Oka codziennie rozgrywa się dramat dziesiątek koni, które muszą ciągnąć wozy z ceprami. Te są przeładowane i przemęczone, przez co kilka z nich padło na trasie, a dziesiątki trafiają do rzeźni, jako nieprzydatne w biznesie. Ale fiakrzy nie zwracają na to uwagi, bo na nowego konia są w stanie zarobić w ciągu kilku dni. Dla nich koń to narzędzie, nie żywe zwierzę.(…)
Zaraz za bramą ustawia się monumentalna kolejka chętnych „na koniki”, czyli chcących pokonać trasę wozem ciągniętym przez parę koni. (…)
Postawę turystów (bo górale są nieprzejednani) próbuje zmienić akcja „Ratujmy konie”. Fundacja Viva! i Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami chcą ukazać prawdę o życiu (i często śmierci) zwierząt dostarczających uciechy turystom. Dlatego w Zakopanym pojawiły się bilboardy ze zdjęciem jednego z koni, który padł na trasie.
W internecie można znaleźć masę informacji pokazujących ciężki los koni. Między innymi ekspertyzę, według której konie muszą ciągnąć ciężar odpowiadający 1,5-1,7 normy. Według tych wyliczeń na wozie powinno być nie więcej niż 7 osób, a nie 15, na ile obecnie pozwala regulamin. To obciążenie powoduje, że wiele koni, które zaczynają słabnąć, pada z przemęczenia na trasie lub zostaje oddane do rzeźni. I o ile to pierwsze turyści widzą i fiakrzy nie są w stanie ukryć tej tragedii, to o oddawaniu koni na rzeź niemal nikt nie wie. Ale tatrzański oddział TOZ przeanalizował co stało się z końmi, które woziły turystów w zeszłym sezonie. Dane są zatrważające – 3 padły z wycieńczenia na trasie, aż 44 oddano do rzeźni po zaledwie kilku miesiącach pracy.(…).
Wszystkich z Państwa, którzy nie wiedzieli jak tragiczne są te liczby i którzy do tej pory korzystali z zaprzęgów konnych zachęcamy do poczytania na ten temat. W internecie, choćby na stronie organizacji VIVA jest wiele artykułów o powozach konnych. Problem dotyczy wszelakich tras turystycznych, bryczek na placach turystycznych, na rynku w Krakowie, i tak dalej. Prosimy i apelujemy – POBYT NAPĘDZA PODAŻ. Nie wsiadajcie, nie korzystajcie, nie wynajmujcie bryczek. Jeśli ktoś nie ma siły przejść danej trasy, niech wybiera alternatywy dla zaprzęgów. Morskie Oko oferuje meleksy, coraz bardziej popularne stają się rowery miejskie, ryksze napędzane siłą mięśni człowieka. Nie przykładajcie się do cierpienia koni.
Aby zakończyć optymistycznie, przytaczamy przykład niepełnosprawnego chłopca, Huberta, który tego lata zawstydził zdrowych i rosłych turystów pokonując trasę do Morskiego Oka pieszo 🙂 Mijany przez bryczki wypełnione zdrowymi i silnymi ludźmi szedł dalej, dziarsko i dzielnie (załączamy niewyraźne zdjęcie). Zachęcamy do spacerów !