1 lutego 2018 r.
Miś zawdzięcza swoje imię charakterowi. Ten kocurek nie miał łatwego życia. Dotychczas żył na terenie giełdy samochodowej w Przeźmierowie, gdzie był dokarmiany przez dobrych ludzi. Z tego co opowiadali, Misiu na giełdzie pełnił rolę dobrego wujka, który opiekował się innymi kotami. Gdy tylko pojawiały się nowe mioty, Misiu chętnie pomagał w wychowaniu wylizując kociaki, przytulając się i ogrzewając ciałkiem. Inne koty lgnęły do niego, lecz terytorialne kocury dawały mu w kość. Misiu nigdy się nie stawiał, dzielnie znosił swój los dobrej duszy. Pewnego dnia jednak bardzo się pochorował i opiekunka zadzwoniła z prośbą o pomoc mówiąc, że Misiu leży i nie chce jeść. Gdy przyjechałyśmy po kotka poczułyśmy od niego straszny smród ropy. Kotek praktycznie nie mógł oddychać, był tak zawalony katarem. Świszczał, charczał, bulgotał.
Misiu jest z nami już ponad miesiąc, ale nadal nie udało nam się go całkowicie wyleczyć, nadal ma katar (choć już zdecydowanie mniejszy), świszczy przy oddychaniu, a oczka mu łzawią. Warunki w kociarni nie pozwalają kotu całkowicie się odprężyć i odbudować system odporności, pobudzić go do walki. Ale kotek już ładnie je, a głaskany od razu nadstawia brzuchol do miziania! Jest tak ufny, że w przeciwieństwie do większości kotów, które raczej nie życzą sobie dotykania brzucholi, Misiu od razu kładzie się na plecki i oddaje swoje futerko w ręce głaszczących. To dobry, kochany kotek, który z dużą godnością znosi serie bolesnych zastrzyków, który jakby rozumie, że to wszystko dla jego dobra. Misiu szuka domu, który będzie go dużo głaskał, kochał i który doleczy jego katar by kotek mógł w warunkach domowych odzyskać pełnię zdrowia. Miś ma kilka lat, jest kastrowany. Nie powinien być wychodzący gdyż może sobie na wolności nie poradzić.
Dowiedz się więcej o Miś>>