Na imię mi Batman. Miałem być w kociarni tylko przez chwilę, szybka sterylka, rach ciach i powrót na wolność. Mówili, że nie będą mnie trzymać na siłę, jak ja tylko siedzę za kuwetą i nie chcę się z nimi zaprzyjaźnić. Nie mogę powiedzieć, że byłem dziki, bo wszystko sobie zrobić dałem, głaskać się dałem, a jak ktoś się uparł żeby mnie tak głaskać i głaskać, to się coś dziwnego działo, jakby mi się coś w środku włączało i zaczynało mruczeć… Po sterylce okazało się, że mam świerzba, więc mój chwilowy pobyt w kociarni trochę się przedłużył. A jak poszła plota, że Batman mruczy jak sie go głaszcze, to coraz więcej osób chciało to zobaczyć na własne oczy i głaskało. A im częściej głaskali, tym mi się szybciej to mruczenie włączało. A potem stało się znowu coś dziwnego, bo mi się coś kazało obrócić na plecy i brzuch pokazać… Więc teraz oni mnie po tym brzuchu miziają, a ja sobie mruczę, bo mi się mruczenie włącza. I już nie siedzę za kuwetą, bo tam wcale nie jest tak wygodnie! Ktoś rzucił, że może by ten Batman został jak taki fajny, ktoś inny go poparł, że faktycznie będa z niego ludzie, głosów na tak było coraz więcej,… Zostałem i szukam domu. Już nie chcę iść na wolność, bo tam nie będzie mnie nikt miział po brzuchu. Trochę jeszcze się boję czasem, ale to kwestia czasu. Nie mogę odkryć wszystkich kart od razu, moje najlepsze oblicze zostawiam dla moich własnych, prywatnych ludzi. Jestem bardzo ciekawy jak to jest mieć takich swoich ludzi!
Więcej o Batmanie przeczytać możecie >>TUTAJ<<