19 maja 2021 r.
Takiego cudaka jeszcze u nas nie było.
Karmiciele okolicznych kotów mówią, że widywali go przy miskach od 2019. Nigdy nie dał do siebie podejść, przemykał bokami. Kot widmo. Sypiał czasem w budce dla kotów wolnożyjących, ale prowadził życie samotnika. Nie bratał się z innymi kotami. Nazwano go Damon. Imię piękne i dumne, jak on sam.
Podjęłyśmy kilka prób łapania Damona i gdy już powoli traciłyśmy nadzieję – trzask klatki! Jest!
Na jednym ze zdjęć w galerii widzicie ten moment!
Wizyta u lekarza przejdzie do historii. Kot dosłowanie biegał po ścianach i suficie. Jest elastyczny jak kauczuk, giętki i przelatuje przez palce jak rtęć. Nie współpracuje, jest wydziczały, choć za pewne, kiedyś był domowy. Koty rasowe nie rodzą się na ulicach…
Damon jest w kiepskim stanie – gorączka, wychudzenie, odwodnienie, świeżb, grzybica, chore oczy. Oprócz tego jest wnętrem i ma sporą nadżerkę na języku, przez którą nie je.
Rozpoczęliśmy leczenie.
Trzymajcie kciuki bo czeka nas kawał kota do wyprowadzenia na prostą, o charakterze mocno odzwierciedlającym jego imię.
DEMON. TFU! DAMON. 😉