Podstawowe informacje:
Urodzony: ok 2010 r.
Zdrowie: kardiomiopatia przerostowa (przerośnięty mięsień sercowy), usunięte zęby, odrobaczony
Stosunek do ludzi: poza klatką przyjazny, pobyt w klatce w kociarni bardzo go stresuje i z łagodnego misia zmienia się w „syczącego zbója”
Stosunek do dzieci: nie miał kontaktu
Psy: na wsi, z której pochodzi, żył w zgodzie z psami
Koty: na wsi, z której pochodzi, żył w zgodzie z kotami
Inne: —
Paczino o sobie:
Miau! Na imię mam Paczino i jestem 9-letnim kotem o wyglądzie małego niedźwiadka. Większość swojego życia błąkałem się po podpoznańskiej wsi, jednak jakiś miesiąc temu zachorowałem i zajmujący się mną ludzie stwierdzili, że powinienem trafić na czas leczenia do fundacyjnej kociarni. Tak więc cały zasmarkany i charczący zamieszkałem w kociarnianej klatce. Wolontariusze wozili mnie do weterynarza i podawali mi leki. Na początku znosiłem to z pokorą, cierpliwie czekając na efekty leczenia. Ale te jakoś nie nadeszły…
Cały czas czuję się źle, klatka jest ciasna, naokoło dużo innych kotów i dużo zapachów. Mam już tego dość. Irytują mnie wolontariusze przychodzący sprzątać mi klatkę i podawać leki. Jestem nieszczęśliwy więc syczę na nich i próbuję drapać. Czuję ulgę dopiero jak opuszczam na trochę kociarnię, np. gdy jadę na wizytę u weterynarza. Wtedy mizianie sprawia mi przyjemność, nie mam też problemu z poddawaniem się zabiegom u weta.
Może ktoś z Was szuka miauczącego towarzysza i chciałby podarować mi dom (choćby tymczasowy!) w którym mógłbym odpocząć od ciągłego stresu i wreszcie wyzdrowieć? Nie ukrywam, że z moim zdrowiem nie jest za dobrze: cały czas jestem zakatarzony, a lekarze wykryli u mnie kardiomiopatię przerostową (czyli chorobę serca). Fundacja zdążyła już jednak trochę o mnie zadbać: zostałem wykastrowany, odrobaczony i usunięto mi zepsute zęby. Szukam domu w Poznaniu i okolicach. Jeśli chciałbyś/chciałabyś mnie przygarnąć wypełnij ankietę adopcyjną: http://bit.ly/ankieta-adopcyjna-kot. Odwdzięczę Ci się moim miziastym i mruczącym towarzystwem!
Poznaj historię Paczino:
19 grudnia 2019 r.
No i znów… pilnie szukamy domu tymczasowego dla tego kociego niedźwiadka. To Paczino – chłopak ze wsi, który jednak jakoś odporności wiejskiego chłopaka nie ma – trafił do nas z glutami do pasa, spazmatycznie łapiąc oddech buzią, charcząc i chrumkając jak stary parowóz. Już od kilku tygodni weterynarze dwoją się i troją próbując różnych leków, ale póki co efekty leczenia kataru są marne – raz wydaje się, że jest lepiej, a na drugi dzień zastajemy kocurka zasmarkanego i psikającego.
5 stycznia 2020 r.
Paczino, Paczinko, Niedźwiadek, Miś… już go z nami nie ma.
Czasem wszystko idzie nie tak, jak byśmy chcieli. Chcemy dobrze, staramy się, a nie wychodzi. Splot zdarzeń na które nie mamy wpływu, niefortunne zbiegi okoliczności… bezsilność kraje serducho na pół.
Długo trwała nasza walka o zdrowie i komfort Paczino. Pisałyśmy Wam o tym jaki był zaglucony i zestresowany w klatce. Zgniły mu ząbki, miał stan zapalny w buźce, okazał się też być sercowcem cierpiącym na kardiomiopatię. Ale gdy już miało być lepiej, bo odezwaliście się na nasz apel o dom tymczasowy dla zestresowanego Niedźwiadka, i gdy wyniki badań w końcu zezwoliły na przeprowadzenie zabiegu usuwania ząbków pod narkozą… Paczino zaraził się panleukopenią.
Kocurek zmarł w Sylwestra, w szpitalu w lecznicy.
Jest nam tak niezmiernie przykro, że czasem, mimo ogromnego zaangażowania emocjonalnego i czasowego, po prostu się nie udaje uratować kociego życia.
Śpij zrelaksowany Paczinko. Już ząbki nie bolą, smarki nie przeszkadzają oddychać, nie ma klatek, jesteś wolny..