Podstawowe informacje:
Urodzony: ok. 2014 r.
Zdrowie: odrobaczony, zaszczepiony, wykastrowany, testy FIV/FeLV ujemne
Stosunek do ludzi: pozytywny
Stosunek do dzieci: pozytywny
Psy: nie miał kontaktu
Koty: pozytywny
Inne: ładnie korzysta z kuwety
Dido o sobie:
7 maja 2019 r.
Hej człowieki!
Jestem Dido. Coś o mnie? Uwielbiam się przytulać, śpię z dziećmi w łóżeczku, kocham cały świat!!! Podobno ludzie uwielbiają takie koty, a mnie jakoś nadal nikt nie zaadoptował. Dziwne, bardzo dziwne, ale to na pewno tylko kwestia czasu. Raz jeden już miałem jechać… ale o tym za chwilę.
Dawno temu żyłem sobie na działkach. Miałem przyjechać do fundacji tylko na leczenie, ale spodobało mi się tutaj i zostałem na dłużej. Trafiłem do domu tymczasowego z kotką Fortuną. Musiałem nadrabiać czułości za dwoje, bo ona na początku wolała siedzieć za kanapą. Mieszkało nam się razem fajnie, pewien dobry człowiek postanowił, że zaadoptuje nas oboje. Już przybijaliśmy piątki i pakowaliśmy walizki, aż nagle strasznie się posypałem. Diagnoza: cukrzyca. Nowy dom nie czuł się na siłach z tym zmierzyć, więc Fortuna pojechała sama. Dom tymczasowy też nie mógł się mną dłużej zajmować – wyjeżdżali daleko, daleko w świat.
Na szczęście znalazł się kolejny dom tymczasowy, doświadczony w takich przypadkach jak mój. Wyciągnęli mnie na prostą! Koniec z insuliną, jem tylko mokrą karmę dobrej jakości i mój stan zdrowia jest stabilny. Sami widzicie – nie ma się czego bać. Urodziłem się ok. 2014 roku – jeszcze kawał życia przede mną! Mogę mieszkać sam, z innymi kotami, z dziećmi, z kim tylko chcecie. Wszystkim będę mruczał kołysanki do snu i nadstawiał boczki do drapania.
Mam ujemne testy FIV i FeLV, komplet szczepień, kastrację, odrobaczanie – pełen pakiet. Tylko domu brakuje mi do kompletu. Odezwij się, a fundacyjna ekipa powie co zrobić, żeby mnie zaadoptować. To nic trudnego, a na pewno nie pożałujesz jak już się spotkamy.
Poznaj historię:
17 lipca 2017 r.
Dido to uroczy około 3 letni kawaler, który większość swojego życia wiódł na jednych z działek w Poznaniu. Chłopak się tam nieco rozchorował i dlatego trafił pod skrzydła fundacji na początku czerwca. Na początku byliśmy przekonani, że to jest kotka. Jest dosyć drobnej budowy. Pani, która go dokarmiała mowiła na niego per „kotka” i tak też przyjęło się u nas. Okazało się jednak, że to kocurek z krwi i kości tyle, że już wykastrowany.
I tak w przerwach między chillem i relaxem zastanawia się czasami czy czeka na niego jeszcze jakiś prawdziwy dom… bo od kilku lat nikt o niego nie pyta…
Pozdrowienia z domu stałego:
Witajcie kochani, pamiętacie mnie? Muszę przyznać, że trochę się naczekałem. I w końcu nadszedł ten piękny dzień, w którym dwójka wspaniałych ludzi, z kilkuset ogłoszeń na olxie, wybrała właśnie mnie!!! Każdy kto ich poznał wiedział od razu, że lepiej być nie mogło. Dom tymczasowy uronił łezkę wzruszenia, a ja udałem się w podróż do nowego życia. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. Pozostało mi tylko przekonać Rojberka-rezydenta, że fajnie jest mieć brata… Ale spokojnie, powoli, wszystko w swoim czasie. Na pewno się dogadamy!