622 dni… Tyle czasu Maura spędziła w schronisku. Bez prawdziwej rodziny i własnego domu. Nie wiemy, czy kiedykolwiek miała dom. Kiedy trafiła do nas w bardzo złym stanie, wierzyliśmy, że przed nią nowy, lepszy rozdział.
Jej historia poruszała nasze serca od pierwszej chwili. W piątek Maura trafiła do schroniska – nikt się nie spodziewał, z czym ta dzielna kotka się zmaga. Przyszła do ludzi, którzy chcieli jej pomóc. Przywieźli ją do schroniska, informując o ranie przy ogonie. Już wtedy wyczuwalna była sącząca się ropa. Nasza opiekunka natychmiast zabrała ją do weterynarza, ale diagnoza zaskoczyła wszystkich. Po oczyszczeniu rany okazało się, że Maura ma głęboką ranę przy samym ogonie. Zobaczyliśmy odsłonięte kości i nerwy, martwicę, brak czucia, wychudzenie, a do tego – wstrzymana czynność wypróżniania…
Maura przeszła amputację ogona i kilku kręgów krzyżowych, po której na szczęście zaczęła wracać do zdrowia. Rana była drenażowana, a ona już następnego dnia po zabiegu chętnie jadła i była aktywna. Mimo ogromnego bólu, Maura wykazywała niewiarygodną siłę i chęć życia! Brak ogona jej nie przeszkadzał, ale została z dolegliwością wymagającą trzykrotnej, codziennej pomocy w wypróżnianiu przez masaż. Nasza „dzielna pacjentka” dzielnie znosiła wszystkie zabiegi i leki.
Maura była wyjątkowa. Aktywna, czuła, delikatna, a jednocześnie waleczna – wszyscy ją kochaliśmy. Gdy tylko ktoś siadał w fotelu, pędziła, by jako pierwsza zająć miejsce na kolanach. Była naszą „starszą siostrą” – przyjmowała do stada wszystkie małe i dorosłe koty, te miłe i te mniej miłe. Dbała tylko o jedno – by nikt nie zajął jej ukochanych miejsc.
Mamy nadzieję, że Maura wiedziała, jak bardzo ją kochaliśmy.
Żegnaj, Maura!