3 lipca 2021 r.
Czy ktoś jeszcze pamięta Kimchiego? Poinformował nas o nim weterynarz, ponieważ jego właściciele chcieli poddać go eutanazji. Dlaczego? Z powodu braku środków na leczenie jego rzekomo ciężkiej choroby i… ciągłych rozwolnień, pomimo tego, że weterynarz oferował swoje usługi za darmo. Nie będziemy dłużej rozwijać tego tematu, chociaż wiele można by napisać… Jak po raz kolejny człowiek zawodzi swojego podopiecznego którego adoptował i który mu zaufał… Chcemy skupić się na pozytywach! A jest co obwieszczać! Co najważniejsze, Kimchiemu nie dolega nic zagrażającego życiu, ma jedynie pasożyty – giardię. Leczenie przyniosło szybki efekt, dzięki temu, że Kimchi jest pod stałą opieką weterynarza od pierwszego dnia, gdy do nas trafił. Kolejna świetna wiadomość jest taka, że Kimchi opuścił dom tymczasowy, który świetnie o niego zadbał (chłopak troszkę przytył) i udał się do swojego stałego domu! Jego nowa opiekunka od razu się w nim zakochała. Jesteśmy pewni, że otoczy go opieką i troską i dzięki temu Kimchi szybko wróci do pełni zdrowia. Już teraz jest zrelaksowany i uśmiechnięty, chodzi na długie spacery, a czasami nawet – jak typowy labrador – szaleje beztrosko w wodzie! Dziękujemy Panu Szymonowi, który nie wahał się poinformować nas o sytuacji Kimchiego, Frankowi – jego tymczasowemu opiekunowi i Pani Kasi, jego nowej towarzyszce życia. Lubimy takie szczęśliwe zakończenia!
Za piękne zdjęcia serdecznie dziękujemy Julia Szklarek – fotografia z miłości.